Studencka Agencja Radiowa

Studencka Agencja Radiowa

65 lat

Andrzej Guziński


ANDRZEJ GUZIŃSKI

Pierwszy Redaktor Naczelny SAR

Zmarł 18.04.2001 r.

POCZĄTEK

Na początku były radiowęzły w DS-ach. W głośnikach słyszało się: „Tu radiowęzeł DS.16, nadajemy komunikaty. Pościel można wymieniać w piątki w DS 17. Grzegorz z pokoju 401 sprzeda skrypt z elektrotechniki przemyslowej. Jurek z 304 prosi Krysię o kontakt. Zostawilem w umywalni recznik, szczęśliwy znalazca proszony jest o dostarcznie go do pokoju 112. A teraz … Paul Anka!”

BIS

Potem powstało Biuro Informacji Studenckiej. Inicjatywa wyszła od Jurka Redzińskiego. kierownika Komisji Kultury Rady Okregowej ZSP. BIS byl początkowo jednoosobowy, ale obszerny, bowiem Kamil Wiktor Ettinger nie był ulomkiem. Potem dołączyłem do niego ja wraz z Michałem Smoczyńskim, Zbyszkiem Hartwichem i Staszkiem Stępniewskim. Mając jeden magnetofon „Melodia” usiłowaliśmy nadawać informacje nie odbiegajace co prawda formą od radiowęzłowych, ale za to jakże zaangażowane!

JUŻ SAR

Prawdziwy SAR powstał po upadku teatru „Kabały”, kiedy to do naszej dzialalności włączyła się jego gwiazda Aleksandra Schlichtinger-Baraniak. Było to w 1957 r. Zmieniliśmy wtedy nazwę z BIS na SAR i rozpoczęliśmy radiową twórczość od realizacji słuchowisk, któtre nagrywaliśmy na poziomie 500 u Zbyszka Zarębskiego. Podczas wakacji zaczęliśmy budowę prawdziwego studia. Dzięki nagraniom naszego jazzmana Staszka Stępniewskiego uczniowie szkoły budowlanej w czynie społecznym zbudowali ścianę dzielącą studio od reżyserki, wujek Michała – z zawodu stolarz – wykonał drewnianą obudowę miksera, a Michał i Zbyszek własnoręcznie skonstruowali lampowy mikser. Sufit studia wytłumiliśmy tekturowymi wytłoczkami do transportu jajek. Pierwszy program z nowego studia nadaliśmy na początku października. Jako redaktor naczelny wygłosiłem „mowę” i zachęcałem studentów do pięknej przygody, czyli pracy w SAR-ze. Nazajutrz zgłosiło się dwóch chętnych: Andrzej Nowak i Jurek Piskorski. Andrzej terminował w „Ciekawostkach naukowo-technicznych” i w „Dyliżansie aktualności”, a Jurek został naszym sprawozdawcą sportowym. Wkrótce dołączył do nas Wojtek Wójciak, który objął redakcję społeczno-polityczną. Staszek Stępniewski kierował redakcją muzyczną propagując pioniersko jazz, Olka Baraniak stworzyła redakcję literacką realizując ambitne słuchowiska , a komentarze polityczne w audycji „Palcem po mapie” wygłaszał gościnnie Kamil Ettinger. Ja prowadziłem „Rozmowy ze słuchaczami”, byłem też spikerem i lektorem , no i przede wszystkim szefem.

Rośliśmy w siłę. Przybywało coraz więcej osób z innych uczelni: Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej (Teresa Błaszkiewicz), Wyższej Szkoły Pedagogicznej  (Andrzej Piszczatowski,  Kasia Sobczak), Akademii Medycznej oraz Wyższej Szkoły Ekonomicznej z Sopotu. Dołączył do nas Jurek Lipiński – lektor o nienagannej dykcji, Kazio Kieruński – filar techniki i dwie urocze spikerki – lektorki: Helena Kudłoszówna – czarnowłosa architektka i Basia Kobylińska – chemiczka o włosach blond. Muszę wspomnieć także Piotra Nosala – ucznia Staszka, zagorzałego fana bigbitu, a także czołowego lektora Henia Tomaszewskiego. Dobrym duchem SAR-u był Jurek Baraniak – mąż Olki, który nigdy nie był formalnym SAR-owcem, ale kochał go tylko nieco mniej niż swoją żonę i córkę Magdę – pierwsze dziecko SAR-u. Wszyscy oni pracowali z niezwykłą pasją i poświęceniem. Potrafiliśmy nie spać przez trzy noce, aby na bieżąco informować o Studenckim Festiwalu Kultury odbywającym się w „Żaku”. Przejęliśmy też redakcję magazynu „Niebieskie żagle” w  gdańskiej rozgłośni Polskiego Radia. W ramach tego cyklu nagraliśmy szopkę noworoczną, która zbulwersowała władze Politechniki Gdańskiej. Braliśmy także udział w konkursach  rozgłośni studenckich na najlepsza audycję i często je wygrywaliśmy, sami także  organizowaliśmy  zjazdy radiowców. Poznałem wówczas Mariusza Waltera i jego przyszłą żonę.

SPRAWY DAMSKO-MĘSKIE

Do SAR-u przychodziło się nie tylko wtedy, gdy nagrywało się audycję, czy pełniło się dyżur techniczny lub redakcyjny. SAR był miejscem,  gdzie zawsze czuliśmy się znakomicie. Pracowały tam ładne dziewczyny i przystojni chłopcy (wszyscy oczywiście utalentowani). Stąd często zawiązywały się SAR-owskie miłości – czasem zawiedzione, ale częściej kończące się małżeństwem i oczywiście SAR-owskimi dziećmi. Pierwszym z nich była Magda Baraniak – dzisiaj już mamusia i poważny specjalista z dziedziny chemii. Tak więc SAR  był dla nas nie tylko „klubem towarzyskim”, ale również wspólnym domem.

POLITYKA

ZMS zazdrościł SAR-u ówczesnemu ZSP i chciał przejąć tak dobrze funkcjonującą rozgłośnię. Motorem był sam szef politechnicznej organizacji Kamil Ettinger, który  posłużył się następującą prowokacją: niespodziewanie w trakcie jednego z programów SAR zagłuszyła nas „Wolna Europa”. Po chwili zaczęła się „audycja kubańska”, mówiąca o nędzy i upadku rolnictwa na Kubie. Wśród SAR-owców nastąpiła konsternacja, gdyż była to audycja „nielegalna”, nie zatwierdzona przez kolegium redakcyjne SAR…. Odzew był nadspodziewanie szeroki: interwencja ambasady kubańskiej w MSZ oraz „po linii partyjnej” od Komitetu Centralnego przez Komitet Wojewódzki do Komitetu Uczelnianego PZPR PG. Odbył się też sąd nad kierownictwem SAR-u „za brak organizacyjnej czujności”. (Szczególnie zaciekłym oskarżycielem była pewna Pani z KU, późniejsza działaczka KZ, ale już „Solidarności”). Uratował nas rozsądek ś.p. doc. Józefa Burzyńskiego, który został później pierwszym Honorowym Członkiem SAR.

Kiedy byłem już panem inżynierem, a jeszcze nie przekazałem stanowiska naczelnego Wojtkowi Wójciakowi, przyjechał do „Żaka” minister Moczar. Zgodnie z reporterską zasadą (wbrew życzliwym ostrzeżeniom) sumiennie nagrywaliśmy dyskusję Pana Ministra ze studentami. Finał był taki: spałem w wynajętym pokoju w Sopocie i nagle w środku nocy usłyszałem pukanie do okna. Wyjrzałem i poznałem kolegę Hoponiuka, którego wciągnąłem do środka . Okazało się, że uciekł właśnie przed pościgiem SB z taśmą z owym nagraniem. Ukryłem ją w szafie pod bielizną (póżniej odebrał ją Staszek, ale nie wiem co się  z nią działo dalej). Obudzona w ten sposób moja żona Renia zaczęła rodzić i tak doczekałem się  pierworodnego  Maćka, kolejnego dziecka SAR-u.

POST SCRIPTUM

SAR przetrwał prawie lat 40-ści. Przez ten czas przewinęło się przezeń prawie 500 osób. Najmłodsi SAR-owcy są od najstarszych 2 razy młodsi. Niech zatem nikt z moich kolegów się nie wymądrza, że było trochę inaczej, że coś poplątałem! Na wszelki wypadek nie podawałem dat, ale sedno mojej wypowiedzi jest na pewno prawdziwe, tak jak prawdziwy był SAR.