MOJE WSPOMNIENIA SAR (1967 – 1969)
Niedawno dowiedziałam się od Mietka Serafina o śmierci Wojtka Wójciaka. Odszedł w maju ubiegłego roku (2000), nic nie wiedziałam, na pewno poszłabym na pogrzeb. A tak niedawno na imprezie z okazji 40-lecia SAR-u bawiliśmy się setnie razem wspominając stare dzieje… Pamiętam, gdy zaczynałam swoją radiową karierę i spytałam kogoś kim on jest – ten prychnął z niedowierzaniem „no wiesz, jak możesz go nie znać!” Naczelnym był wtedy Andrzej Nowak „Kim” i to pod jego rządami pracowałam w redakcji literackiej SAR-u. Moim szefem był Willi Grodź. To w jego pokoju w akademiku wypijaliśmy niezliczone ilości szklanek herbaty (którą wspaniale parzył) gdy podczas zebrań redakcji usiłował dyscyplinować nasze literackie fantazje i przekazywał sugestie naczelnego, by częściej w tygodniu po znanym wszystkim w akademikach sygnale naszego radia pojawiały się audycje redakcji literackiej . Z początku pisałam i reżyserowałam głównie montaże poetyckie [w tym byłam dobra], czytałam sama wiersze lecz wkrótce zrezygnowałam na rzecz naszych wspaniałych lektorów, z których najbardziej lubiłam Hankę Seweryniuk, Heńka Tomaszewskiego i Waldka Szałtynisa. Mój głos w eterze brzmiał dziecinnie, niepoważnie. Pamiętam jednak, gdy brakowało nam głosów w audycjach, sami musieliśmy występować w charakterze lektorów. Równie często w kabarecikach autorstwa Halinki Czerniak – mojej najlepszej koleżanki z roku i redakcji, grali i śpiewali agenci naszej i zaprzyjaźnionych redakcji tacy jak Mietek Serafin, Romek Ogórkiewicz [Ogórek], Krzysiek Madejski [Kajtek], Jaś Berent.
Najbardziej utkwiła mi w pamięci praca nad audycją konkursową. Andrzej Nowak polecił nam zrobić COŚ na Ogólnopolski Konkurs Rozgłośni Studenckich. – „Ma to być o rewolucji październikowej”. No i coś zaczęliśmy robić. Musiało to być ciekawe i na tyle strawne, aby studenci po usłyszeniu tematu nie wyłączyli głośników. Halinka wymyśliła montaż literacki z tekstem Isaaka Babla. „Pocięłyśmy” go, połączyłyśmy z muzyką, którą dobraliśmy z kolegami z muzycznej. Reżyserowałyśmy obie ale była to audycja nas wszystkich – redakcji literackiej, oraz tych Sarowców którzy nas dopingowali. Przy konsolecie siedzieli m. innymi nasi najlepsi realizatorzy – Jan Lankiewicz [Długi], Bolek Jarosiński [Bolo]. Pracowaliśmy nocami, gdy studio było wolne, dopiero po zakończeniu programu SAR-u po godz. 23. Zdarzało się, że urządzenia się psuły, taśmy rwały a gdy już udało się zebrać lektorów i realizatorów to pion techniczny ogłaszał przerwę konserwacyjną no i całe nagranie brało w łeb. Pamiętam, pewnego razu wykłócałam się o studio z jakimś nie znanym mi chłopcem, który nie pozwolił nam nagrywać. Wściekła pobiegłam na skargę do Willego – „taki gówniarzowaty wyrzuca nas z reżyserki”. Nic nie wskórałam bo trzeba było coś tam naprawić. Ten „Młody,” który tak mi się wtedy postawił, został potem moim mężem i jest nim do dziś. Ale to inna historia. Wracając do konkursu – nagrywaliśmy materiał długo, kilkanaście wieczorów, pijąc herbatę i śmiejąc się z dowcipów Witka Godzwona -„Gizengi” – jeszcze jednej legendy SAR-u, który robił wszystko aby jakoś zminimalizować nasze zmęczenie – wszak kilka godzin później trzeba było iść na wykłady lub ćwiczenia. Przed wyjściem z akademika męskiego w którym mieścił się SAR zabierałyśmy z portierni swoje legitymacje studenckie. Niektóre portierki ze zgorszeniem kiwały głowami – była to przecież druga lub trzecia w nocy. Rzeczywiście, SAR wciągał bez reszty, niektórym z nas studia przeciągnęły się nawet o kilka lat. W końcu skończyliśmy audycję, wysłaliśmy i na konkursie okazała się ponoć najlepsza, najbardziej profesjonalna – ale nie na temat. Naczelny po prostu zapomniał powiedzieć nam, że tematem jej miał być udział Polaków w rewolucji październikowej – a u nas nic o tym nie było. Jednak nas doceniono. Halinka Czerniak z Wojtkiem Andruszkiewiczem odebrali w Krakowie nagrodę-statuetkę a nam wszystkim pozostała satysfakcja no i te wspomnienia.
Danuta Szymańska [Strycharska].