SAR jaką PRUSAK zapamiętał…
Dziś: dr Marek Prusakowski
Było to dawno, dawno temu, gdy wszyscy byliśmy jeszcze piękni i młodzi. To znaczy piękni i młodzi jesteśmy nadal, tylko tamte czasy dawno już odeszły w niebyt. Bawiłem się wówczas w kabaret. Nieprawda, nie bawiłem się, a wraz z grupką koleżanek i kolegów głównie studentów Akademii Medycznej traktowaliśmy robienie kabaretu bardzo serio. Nie tylko my, również ówczesna władza traktowała nas bardzo serio. Aż nadto, bowiem zmusiła nas nawet w pewnym momencie do zmiany nazwy trupy. Dotychczasowa bowiem, bardzo medyczna („Jelita”) „budziła niezdrową sensacje w akademickich kręgach”. Przemianowaliśmy się więc – na wzór napisów znanych ze ścian wszystkich gmachów użyteczności za przeproszeniem publicznej – na „Kierunek Ewakuacji” i kontynuowaliśmy „godzenie w przyjaźń polsko-radziecką” na deskach scen klubów studenckich całego kraju.
Bazą dla nas był Klub AMG Medyk, w którym działał radiowęzeł szumnie Radiem Medyk zwany. My jednak wiedzieliśmy, że to radiowęzeł jeno, bowiem prawdziwe w tamtym okresie Radio Akademickie działało w Politechnice Gdańskiej i nazywało się Studencką Agencją Radiową. Każdy zaś szanujący siebie i audytorium studencki artysta – a więc także i my – Wybrzeża musiał się w tym Radiu pojawić.
Nic więc dziwnego, że informacja o tym, iż SAR zamierza retransmitować nasz kolejny występ w Żaku zelektryzował wszystkich. Duży był w tym (retransmitowaniu rzecz jasna, nie elektryzowaniu…chociaż ???) udział naszego nowego tekściarza Tadka Burak Buraczewskiego, który był już wówczas SARmanem całą gębą. Spięci do bólu spektakl odegraliśmy w miarę poprawnie, zaś jego warstwa dźwiękowa po telefonicznym (tak, tak się wówczas przeprowadzało sarowskie transmisje) kablu dostała się za pośrednictwem głowicy magnetofonowej na duże profesjonalne szpule profesjonalnej taśmy magnetofonowej marki ORWO. Zostaliśmy więc, nie bez udziału NRD, nobilitowani.
Na szczęście nie był to pierwszy i zarazem ostatni mój kontakt z SARem. Tenże sam Burak zaciągnął mnie bowiem niedługo po „żakowym” spektaklu do sarowskiego studia celem uwiecznienia w warunkach studyjnych kilku piosenek naszego autorstwa. Poznałem wówczas Piotra Janosika Jagielskiego, który wdzięcznie i cierpliwie dokonywał pierwszych zapisów dźwięku. A gdy w tak zwanym międzyczasie z rozmowy naszej wynikło, że jestem posiadaczem bardzo – jak na owe czasy rzecz jasna -atrakcyjnej płytoteki, Janosik zaproponował, bym prezentował cyklicznie swoje płyty na sarowskiej antenie. I tak powstała audycja „Zgrzyty zdartej płyty”, która wraz ze mną po kilku niesamowitych sarlatach powędrowała w ślad za Andrzejem Mielczarkiem do Radia Gdańsk i trwała tam aż do marca roku 2002.
Wracając do Sarowskiego okresu mej radiowej aktywności muszę dodać, że poza realizowaniem cotygodniowych wtorkowych „Zgrzytów”, od czasu do czasu nagrywałem piosenki. Początkowo nasze kabaretowe, później wraz z Anią i Zbyszkiem Szukalskimi turystyczne, by w końcu nagrać autorskie tłumaczenia pieśni Leonarda Cohena. Muzą moją w tym temacie była bez wątpienia Ela Pietkiewicz. Ona po pierwsze przekonała mnie do moich tłumaczeń, a poza tym doprowadziła do nagrania audycji „Leonard Cohen – szkic do portretu”, która była moją o Nim opowieścią ilustrowaną moimi wersjami Jego piosenek. W nagraniach tych towarzyszyli mi między innymi: Basia Rekowska, Grażyna Gluza i Ania Chojnicka oraz Andrzej Pawlukiewicz, Sławek Wiśniewski a także muzycy późniejszej grupy rockowej „Cytrus”. Nagrania te trafiły w końcu do archiwum Radia Gdańsk i tkweia tam do dziś.
No ale, jak wiecie z innych wspomnień SAR to nie tylko nagrania, to także odbywane przez okrągły rok „Choinki”, wyjazdy do Baby Jagi i różne inne plenery. SAR to było miejsce gdzie zawsze spotkać mogłeś przeuroczą kompanię gotową rzucić zakuwanie by dotrzymać ci towarzystwa nawet w przeddzień ważnego egzaminu. Prym w moich czasach wiedli Ela Pietkiewicz, Grażyna Zubrzycka, Ewa Zalewska, Janosik, Burak, Waldek Płocharski, Rysiek Banach, Krzysiek Bartnicki i Marek Krakowski. Dlatego też swój wieczór kawalerski zaplanowałem w SARze właśnie.
I wyobraźcie sobie, że nawet ukończenie studiów oraz zawarcie związku małżeńskiego nie przerwały emitowania „Zgrzytów”. Dopiero objęcie przez byłego Szefa SARu Andrzeja Mielczarka fotela Prezesa Radia Gdańsk przetransponowało audycję „Zgrzyty” na fale eteru. SAR zresztą utonął wkrótce w rytmie disco. Na szczęście, jak Feniks odradza się z popiołów.
Zapisał dr Marek Prusakowski /na powyższe nie wystawia się recepty/ 09.04.2002 r.