SAR-u czar…
Miecio Serafin cierpliwie dobija się do mnie, nawet telefonuje…Pewnie jestem już ostatni ! Przeczytałem wspomnienia wszystkich moich kolegów z Agencji, zstępnych i wstępnych również – nie ze wszystkimi się zgadzam, ja pamiętam że było inaczej.
Lecz to chyba pamięć płata figle może im, może mnie ( ha, pewnie im !!! ).
SAR , poza wszystkim co opowiedziano, istniał na tle rzeczywistości ówczesnej – w niektórych wspomnieniach pojawia się ona jako pejzaż : studio radiowe, akademik, uczelnia, ognisko , polowanie ( na ryby oczywiście ! ) plus nieodłączne Action Station! GO!!!.
Mnie utkwił w mózgu inny pejzaż.
Rok 1968.Marzec.
W Warszawie wydarzenia studenckie.
SAR działa pełną parą.
Przekazujemy wszystkie wiadomości jakie do nas dochodzą przez posłańców, przyjechał student z Torunia, przywiózł ichnie postulaty na bibułkowym papierku, zachowałem to później na wiele lat.
Na naszej PG wiec, rektor uspokaja, na przywódcę wybił się jakiś młody asystent wszyscy go słuchają. Do naszej radiowej działalności nikt się nie wtrąca, żadnej profilaktyki – wszelkie interwencje bywały zresztą post factum.
Marzec Piątek chyba 15 marca 68.
We Wrzeszczu wielkie pranie, zwołane zapowiedzią demonstracji studenckiej tłumy zapełniają Grunwaldzką – milicja w hełmach i z pałkami, wozy strażackie z pompkami ( strumieniowymi oczywiście ), różnokolorowe świece dymne z gazem łzawiącym – mnie owinął dym różowy. Popłakałem sobie. Były tam regularne bitwy – amunicją był np. węgiel opałowy leżący gdzieniegdzie na chodnikach.
Ale nie widziałem drastyczności lat późniejszych.
Wieczorem zapanował spokój…
Aresztowano kilka osób…
W sobotę pojawił się u nas student Kubańczyk ( prawdziwie wojowniczy naród !) z wiadomością, że w niedzielę odbędą się rozprawy sądowe w trybie ekspresowym ( chuligańskie) a sądzić będą tych aresztowanych studentów. Adwokaci mają bronić społecznie, gmach sądu będzie obstawiony przez milicję a nas mogą przemycić podziemiami z sąsiedniego budynku !!! Propozycja była nie do odrzucenia !!!
Nasz naczelny mój przyjaciel Nowak zwołał ochotników – było nas dziewięciu (chyba) i tutaj niechaj koledzy mi wybaczą mam dziurę w mózgu , wstyd mi nie pamiętam którzy z nich byli …Andrzejek Nowak? Miecio Serafin? Andruszkiewicz ? młody Błaszkiewicz ???… Qrde – czarna rozpacz !!! Nie nadaję się na świadka historii…
Rzeczywiście w niedzielę rano ( godz.8 !!!) poprzez połączone piwnice jakiś młody przewodnik przeprowadził nas do gmachu sądu, wylądowaliśmy w pokoiku adwokatów.
Rozprawy rozpoczęły się około 16 tej gdyż prokuratura spóźniała się z aktami oskarżenia. Czekaliśmy od 8 do 16.00 !!! Tyle godzin nic nierobienia na twardym krześle, adwokaci byli mili – nawet dali jeść ( kiełbasa i bochenek chleba ), kręgosłupy nam omdlewały z wysiłku siedzenia, a zamiast powietrzem oddychaliśmy dymem z papierosów.
Wreszcie dowieziono akty oskarżenia, rozprawy zaplanowano w trzech salach a my mieliśmy być świadkami( jedynymi zresztą, gdyż gmach sądu był zablokowany ) podzieliliśmy się na trzy grupy – każda z adwokatem na inna salę.
Wychodzimy z klitki adwokackiej, jesteśmy w holu i pierwsze co widzimy to kamera TV – kamerują NAS !!!
Mieli filmować oskarżonych a filmują nas, małe zamieszanie, ekipa zwija sprzęt i znika.
Może gdzieś… w głębokim archiwum są na taśmie nasze zaskoczone gęby zdjęte omyłkowo przez zaskoczonego operatora…
Zaraz kończę…
Rozprawy się odbyły, przesłuchania, świadkowie, obrona i wyroki ( w trybie chuligańskim max 6 miesięcy). Adwokaci byli świetni – niewiele to pomogło, obecność świadków na sali trochę krępowała zeznających milicjantów ale w sumie efekt był mizerny.
MIELIŚMY MATERIAŁ CONAJMNIEJ NA TRZY AUDYCJE QUASIREPORTAŻOWE !!!
Pierwszą zrobiliśmy od razu wieczorem – Błaszkiewicz prowadził wywiad z nami czyli świadkami, mówiliśmy prawdę i poszło w linię.
Następnych nie było z powodów cenzuralnych….no proszę a dzisiaj nawet powody niecenzuralne nie są przeszkodą. Inne czasy ? Zbudź się Wardecki i do roboty…
ściskam Was w pasie
Marek Wardecki