Studencka Agencja Radiowa

Studencka Agencja Radiowa

65 lat

Waldemar Walczak


SAR – wspomina Waldemar Walczak

Warszawa 23 czerwca 2002

 

Poganiany przez Mietka Serafina do napisania „czegoś” o mojej działalności w SARze spróbuję w 50 rocznicę powstania Wydziału Elektroniki odgrzebać pokłady niepamięci, pokonać sklerozę i niechęć do pisania.

Moja przygoda z SARem rozpoczęła się na jesieni 1970 roku. Po III roku studiów odbywałem 6-cio tygodniową praktykę w Rozgłośni Gdańskiej Polskiego Radia. Bardzo mi się tam spodobało i postanowiłem kontynuować tę przyjemność. SAR, który po remoncie wznawiał działalność dawał możliwość bycia realizatorem dźwięku czyli w nomenklaturze SARowskiej mikserem.

Na początku Boguś Maśnicki – szef realizacji opowiedział mi na czym polega ta praca, . To on opowiedział o tym co i jak się tu robi, jakie są wymagania i jakość jest najważniejsza. Ja chciałem być mikserem, ponieważ bardzo podobało mi się poruszanie suwakami, które znawcy nazywali tłumikami. Później były szkolenia i na końcu z trudem zdany egzamin na miksera. Z trudem, bo nie bardzo wiedziałem, w którym miejscu wyciszyć muzykę w czołówce Koncertu Życzeń.

W SARze pojawił się sprzęt taki jak Polskim Radiu lub lepszy. Nowością był start magnetofonu z tłumika, który w PR wprowadzony został parę lat później. Dumą Witka Godzwona, była tablica energetyczna z układem wybierającym działającą fazę, w przypadku braku pozostałych oraz amplifikatornia umożliwiająca wysyłanie indywidualnych programów do różnych akademików. Krosownica na przełącznikach „Isostat” jeszcze nie była gotowa. Brałem udział w lutowaniu „Isostatów”, ale to było dużo później.

Mieszkałem w DS9, który stał się wtedy akademikiem Wydz. Elektroniki, po opuszczeniu go przez kolegów z Budowy Okrętów, którzy przeprowadzili się do nowozbudowanego wieżowca.

Niemieszkanie w DS16 , gdzie mieścił się SAR, miało tę wadę, że do SARu przychodziłem głównie na dyżury, a życie „podskórne” mnie omijało.

Pamiętam rozmowy z Witkiem Godzwonem, który kazał słuchać „Muzyki i aktualności” jako wzoru realizacji dźwięku.

W sezonie 1970/71 pamiętam Festiwal Piosenki Turystycznej BAZUNA w „Żaku”, z której wraz z Andrzejem i Ryśkiem Bylickim realizowaliśmy nagranie na „Nagrze” w kooperacji z Rozgłośnią PR . Taśmy przyjeżdżały do SARu i kopiowaliśmy je, a oryginały wracały do rozgłośni. Bezpośrednie połączenie z „Żakiem” nastąpiło na następnym Festiwalu. Było to połączenie częściowo zestawione przez pocztę do Rozgłośni Gdańskiej PR, a dalej kablem radiowym do SAR. Pamiętam, że pierwszy koncert „szedł jednoprzewodowo” . Okazało się, że zakończenie głowicy jest inne niż standardowe i sygnał został podany na jedną żyłę i masę. Zostało to skorygowane przy pomocy p. Henryka Reuta z Rozgłośni PR Następne koncerty były już transmitowane dobrze. O ile pamiętam to robiliśmy to razem z Frankiem Trynką. Jednocześnie nagłośnialiśmy salę. Konsoletka, której używaliśmy /4 wejścia / zawierała tylko tłumiki, nie mająca innych regulacji. Była duża i cięższa niż obecny 14wejściowy „STUDER”.

Nie wspomniałem o Wojtku Andruszkiewiczu, który był ostoją spokoju i autorem różnych wesołych pomysłów. Lubił chodzić w sandałach nawet zimą.

Na V roku zamieszkałem w pokoju 416 wraz z Ryśkiem Bylickim i Frankiem Trynką obok amplifikatorni.

Jak to na ostatnim roku bywa, zajęć na uczelni było niewiele, a w semestrze dyplomowym – żadnych. W związku z tym prawie cały swój czas poświęciłem SARowi. Przegrywałem na taśmę płyty, które przynosili Wojtek Jasiński i Marcin Jacobson, a później montowałem je. Polegało na oddzielaniu paskami poszczególnych utworów, aby w produkcji można było łatwo odnaleźć utwór i wiedzieć kiedy się skończy.

Dzięki wymienionym wcześniej Wojtkowi i Marcinowi, mieliśmy dużo aktualnej muzyki zagranicznej. Ponadto i robili audycje w których prezentowali te nagrania.

Realizowałem też słuchowisko Ryśka Banacha, którego tytułu nie pamiętam, ale był potrzebny pogłos. W tamtych czasach nie było tanich, małych urządzeń pogłosowych.. Wykorzystaliśmy łazienkę naprzeciwko naszych pokoi. Efekt był taki sobie, ale pogłos był.

Pierwszym moim nagraniem muzycznym było nagranie zespołu : „Zjednoczenie Bieguna Północnego i Południowego”. Było to dla mnie wydarzenie znaczące. Jednoczesne użycie 4 mikrofonów prawie się nie zdarzało. Pogłos był czyniony przy pomocy magnetofonu w amplifikatorni i taśmy sklejonej w pętelkę. Zwykle ten zespól nagrywał Boguś Maśnicki, ale tego dnia jakoś nie mógł i dlatego miałem tę przyjemność.

Największą kapelą, którą przyszło nam (z Frankiem Trynką i Rysiem Bylickim) nagrywać był zespół big beatowy z jakiegoś domu kultury. Była to robota za pieniądze, w związku z tym Mietek Serafin nakazał skrócić emisję jak się tylko da. Nagrywanie trwało do rana, mieszkańcom akademika zakłóciliśmy sen, zwłaszcza tym co rano mieli wojsko, ale udało się. Firma zarobiła 1000zł, a szef nam odpalił po stówie, na co przystaliśmy.

W SARze zawsze było coś do roboty, gdy nie dezynsekcja DS16 w sierpniu 1972r, to dyplomu w terminie bym nie zrobił, chociaż miałem go przedłużonego do listopada.

Należałoby wspomnieć o transmisjach z klubów studenckich, a w zasadzie z klubu elektroników „Hi-Fi”w DS9. Transmitowaliśmy występ Macieja Zembatego i Janusza Bogackiego. Był Jerzy Kossela ze swoim nowym zespołem, a po występie odbyła się rozmowa w studio i zostawił nam swoje nagrania, których w radiu nie nadawano.

Robiliśmy wygłupy pod nazwą „Drugi program SAR”, który był nadawany od północy do godziny, której chcieliśmy. W studio siedział Jacek Czuryłło, który coś nawijał, a myśmy puszczali muzykę.

Z SARu wyprowadziłem się w listopadzie 1972 po obronie. Od września waletowałem w Klubie, a może w Redakcji bo akademik już mi nie przysługiwał.

 

Tyle tego co mi się przypomniało.

Może ktoś uzupełni, może sprostuje nieprawdziwe historie.

 

Pozdrawiam

Waldek Walczak